Kategorie
Content marketing

Jak stworzyć i wykorzystać listę mailingową?

W świecie zdominowanym przez media społecznościowe wysyłanie maili może wydawać się stratą czasu. Ale czy rzeczywiście nią jest? Czy e-mail marketing jest martwy? Nie – o ile do tworzenia i wykorzystywania listy mailingowej podchodzimy profesjonalnie i nowocześnie.

Co to znaczy profesjonalnie i nowocześnie? Przede wszystkim musimy pamiętać, że czasy, w których nasz e-mail marketing mogliśmy ograniczyć do wysyłania informacji o promocjach, dawno minęły. I jeśli rzeczywiście chcielibyśmy robić coś takiego, naprawdę będzie to stratą czasu.

Dziś kluczem jest budowanie i utrzymywanie relacji z klientem (albo – potencjalnym klientem). Wypracowanie zaufania i wiarygodności. Kreowanie pożądanego wizerunku marki i tworzenie społeczności wokół niej.

Skupiamy się więc nie na prezentowaniu naszej oferty, ale na dostarczaniu poprzez maile treści przydatnych i atrakcyjnych dla odbiorców. A zatem stosujemy się do zasad content marketingu, o którym więcej przeczytacie TUTAJ.

OK, chcemy też sprzedawać i zarabiać dzięki liście mailingowej. Bierzmy jednak pod uwagę koncepcję lejka marketingowego, czyli ścieżki, jaką przechodzi klient od pierwszego spotkania z firmą do dokonania zakupu. O lejkach napisaliśmy TUTAJ.

Jak zebrać adresy e-mail?

Najsolidniejszy fundament przy tworzeniu listy mailingowej stanowi wspomniany wyżej content marketing. W skrócie, chodzi przede wszystkim o to, aby zbudować dobrze wypozycjonowaną stronę internetową (a najlepiej – branżowego bloga), na której internauci znajdą interesujące ich treści.

Ale to, że ktoś zawędruje na naszą stronę i nawet spędzi na niej trochę czasu, nie oznacza jeszcze, że dostaniemy jego maila. Żeby nam go podał, musimy zaoferować coś w zamian. Co? Tak zwany „lead magnet”, czyli darmowy bonus, który wyślemy na wskazany adres poczty elektronicznej.

Najpopularniejszym „lead magnetem” są poradnikowe e-booki. Ale rolę tę spełniać mogą również:

  • bilety na webinar,
  • linki do wideo,
  • e-mailowe kursy,
  • raporty z branżowymi danymi,
  • arkusze i inne narzędzia.

Ważna rzecz: „darmowe” nie może oznaczać „byle jakie”! Od jakości tego, co wyślemy, zależy, czy internauci zdecydują się później wydać pieniądze na to, co mamy do zaoferowania już za pieniądze.

Oczywiście istnieją też inne sposoby na zbieranie adresów e-mail. „Lead magnet” oferować można chociażby w reklamach umieszczanych w mediach społecznościowych czy na YouTube. To jednak wiążę się z większymi kosztami. Ale za to jest szybsze niż wypozycjonowanie eksperckiego bloga.

Narzędzia do automatyzacji mailingu

Na szczęście to nie tak, że te wszystkie maile do ludzi z naszej listy musimy wysyłać sami, pilnując przy tym, żeby właściwa wiadomość dotarła do właściwej osoby we właściwym czasie. Istnieją narzędzia, które zajmą się tym za nas i zautomatyzują cały proces.

Niektóre z tych narzędzi na początku naszej mailingowej działalności mogą być darmowe, a płacić zaczniemy za nie dopiero wówczas, gdy lista nam się rozkręci. I właśnie te wam polecimy.

MailerLite

Są tutaj łatwe w obsłudze edytory maili, formularzy, pop-upów i landing page’y. Od razu mamy też dostęp do statystyk skuteczności kampanii i aktywności użytkowników. Za darmo możemy mieć do tysiąca subskrybentów i wysyłać do nich 12 tysięcy maili miesięcznie. Płatne warianty zaczynają się od 10 dolarów za miesiąc.

MailChimp

Również oferuje wymienione wyżej funkcje. Za darmo mamy 2 tysiące maili na liście, a płatne warianty też zaczynają się od 10 dolarów. Oprócz większej liczby obsługiwanych subskrybentów, dają nam one dostęp do testów porównawczych i innych zaawansowanych funkcji.

Mailjet

W darmowej wersji możliwe jest wysłanie 6 tysięcy maili miesięcznie lub 200 maili dziennie. Podstawowy płatny pakiet kosztuje 10 dolarów i daje 30 tysięcy maili. Ale jeśli chcemy mieć dostęp do wszystkich funkcji (jak segmentacja i testy porównawcze), zapłacimy przynajmniej 20 dolarów na miesiąc.

Sendinblue

Narzędzie nie tylko do marketingu e-mailowego, ale także do SMS marketingu. Za darmo wyślemy 300 wiadomości w ciągu doby, a za 25 dolarów mamy 40 tysięcy wiadomości miesięcznie. Pakiet z zaawansowanymi funkcjami kosztuje 39 dolarów.

Redlink

Kolejna opcja dla tych, których interesuje również marketing SMS-owy. 2500 kontaktów za darmo, a płatne pakiety zaczynają się od 99 złotych. Atut stanowi to, że za darmo dostajemy możliwość zaawansowanej segmentacji.

MailPoet

Coś dla użytkowników WordPressa, blogerów przede wszystkim. Wtyczka ta w darmowej wersji obsłuży tysiąc subskrybentów i nawet automatycznie będzie wysyłać im informacje o nowych tekstach na blogu. Opłaty rosną stopniowo, zależnie od liczby maili na liście. I tak np. przy 2 tysiącach będzie to 21 euro, a przy 10 tysiącach – 63 euro.

Korzystanie z listy mailingowej

Wybraliśmy narzędzie, przygotowaliśmy „lead magnet”, na naszą listę trafią zaraz pierwsze adresy e-mail. Czas pomyśleć nad wiadomościami, które będziemy na te adresy wysyłać.

Rzecz podstawowa: od samego początku zadbać trzeba o najwyższą jakość komunikacji. Tak jak wspomnieliśmy, treści wysyłane potencjalnym klientom muszą być dla nich wartościowe i atrakcyjne.

Zaczynamy od pierwszej wiadomości, wysyłanej automatycznie po tym, jak internauta wpisze się na naszą listę, skuszony e-bookiem lub innym prezentem. Żaden inny mail nie zostanie otwarty przez tak duży odsetek odbiorców jak ten. Wykorzystajmy go więc jak najpełniej.

Najlepszy sposób, żeby to zrobić: dajmy więcej, niż obiecaliśmy! Miał być e-book? Wyślijmy dwa, jeśli mamy taką możliwość. Albo link do wideo, case study czy co tam pasuje do naszej działalności.

Dodatkowo można dorzucić też bonus w postaci kuponu zniżkowego na nasze towary lub usługi. Tylko nie bądźmy z tym zbyt nachalni. To jeszcze nie ten moment, by sprzedawać za wszelką cenę.

Od razu planujemy następne wiadomości, które zostaną automatycznie wysłane w kolejnych dniach. Byle nie było ich za dużo. Jeden mail co kilka dni, a nie kilka maili codziennie.

Jeśli natomiast chodzi o treść tych wiadomości, najpierw zbudujmy ekspercki wizerunek i wiarygodność. Dostarczmy ciekawych informacji, branżowych porad, zapewnijmy rozrywkę. Możemy też wysyłać linki do wpisów na naszym blogu czy filmów na YouTube.

Z czasem przechodzimy do sprzedaży. Zaczynamy pisać o tym, co mamy do zaoferowania i czym nasza oferta wyróżnia się na tle konkurencji.

Tutaj wciąż jest miejsce na content marketing. Na grafiki i filmy, na e-booka o tym, czego można dokonać dzięki naszym produktom. Nie zaszkodzą również świadectwa zadowolonych klientów, pozytywne recenzje, historie wdrożeń.

Nadchodzi pora na niespodzianki dla ludzi z naszej listy, takie jak darmowa dostawa, atrakcyjny bonus, wyjątkowa zniżka. Tym razem już z ograniczeniem czasowym, które skłoni klientów do szybkiego podjęcia decyzji o zakupie, zamiast ciągłego odkładanie jej na później.

A kiedy zakup zostanie dokonany… to nie koniec! Nie popełniajmy błędu wielu innych firm.

Nie zapominajmy, że powracający klienci są najcenniejsi. Raz, że utrzymanie klienta jest o wiele tańsze niż zdobycie nowego. Dwa, stały klient jest bardziej wyrozumiały. Trzy, może sam przyprowadzić nam nowych klientów.

Do osób z naszej listy, które dokonały zakupu, ślijmy kolejne wiadomości. Zarówno te wypełnione wartościową treścią i linkami, jak i informacje o specjalnych ofertach dla stałych klientów. Podziękujmy im, że wciąż są z nami.

Jeśli jesteście zatem na etapie tworzenia swojej strony internetowej albo branżowego bloga, to polecamy tworzenie listy mailingowej od samego początku. A jeżeli stronę macie już od jakiegoś czasu… Cóż, nigdy nie jest za późno na korzystanie z tego, co przynieść może taka lista. Założenie jej, nawet w dobie wszechobecnych social mediów, z czasem zaprocentuje.

Lista mailingowa a RODO

Na koniec warto zaznaczyć, że jako obywatele Polski i Unii Europejskiej, mamy szereg obowiązków prawnych, gdy tworzymy listę mailingową.

Ogólne Rozporządzenie o Ochronie Danych Osobowych (popularnie zwane RODO), które weszło w życie w maju 2018 roku, to coś, o czym nie wolno nam zapominać. Za złamanie przepisów RODO grożą bowiem astronomiczne kary administracyjne, sięgające nawet kilkudziesięciu milionów złotych lub 4 procent rocznego obrotu firmy.

Narażamy się też na odpowiedzialność cywilnoprawną za szkodę wyrządzoną konkretnym osobom, w wyniku naruszenia zasad ochrony ich danych.

Oto więc podstawowe zasady, których musimy przestrzegać, aby uniknąć kłopotów, gdy zbieramy czyjeś dane osobowe – takie jak adres e-mail.

Po pierwsze, musimy uzyskać zgodę na przetwarzanie danych osobowych naszych potencjalnych subskrybentów. Jeśli obiecujemy wysłanie „lead magnetu” za podanie maila, ale chcemy później w celach marketingowych wysyłać kolejne wiadomości (a przecież chcemy), internauci muszą się na to zgodzić, zaznaczając odpowiedni „checkbox”, umieszczony pod formularzem, w którym pozostawiają swoje dane (np. imię i maila).

Przy „checkboksie” musi znajdować się informacja dotycząca tego, na co wyrażana jest zgoda. Jeśli jest to zgoda marketingowa, należy napisać, że zaznaczając pole, użytkownik zgadza się na przetwarzanie jego danych w celach prowadzenia marketingu internetowego, w tym np. na otrzymywania newslettera.

Po drugie, musimy przekazać naszym subskrybentom tzw. klauzulę informacyjną zawierającą szereg informacji o naszej firmie, która staje się administratorem danych osobowych, oraz o obowiązujących zasadach.

Na początek może być to wersja skrócona, zawierająca:

  • nazwę i dane kontaktowe naszej firmy,
  • informację o tym, że jesteśmy administratorem danych,
  • podstawa prawną do przetwarzania danych,
  • skrócony opis celu przetwarzania danych,
  • opis podstawowych praw użytkowników, czyli prawa dostępu do danych, prawa ich poprawiania, prawa żądania usunięcia danych, prawa wniesienia sprzeciwu do przetwarzania danych, prawa wniesienia skargi do organu nadzoru,
  • informację o prawie wycofania zgody w dowolnym momencie oraz o sposobie jej wycofania (może to być np. link „odsubskrybowania”).

Skróconą klauzulę można zawrzeć w stopce maila, dodając link odsyłający do pełnej treści, umieszczonej na naszej stronie internetowej. Niektóre firmy z ostrożności umieszczają w stopce pełną klauzulę, nie jest to jednak koniecznie, a znacząco wydłuża wiadomość.

Pomyślmy również o stworzeniu polityki prywatności. Nie jest to dokument wymagany przepisami RODO, ale dobrze go posiadać, aby użytkownicy (oraz urzędnicy), nie mieli wątpliwości, że stosujemy odpowiednie mechanizmy zabezpieczające dane osobowe w naszym systemie i że przetwarzamy dane zgodnie z przepisami.

Po trzecie, jako administrator danych mamy obowiązek zgłaszania do organu nadzoru – Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych (popularnie zwanego… PUODO) – wszelkich naruszeń ochrony danych osobowych. Zarówno jeśli będą one skutkiem ataku hakerskiego, niezawinionych przez nas problemów technicznych, jak i błędów popełnionych przez naszą firmę.

Tak, musimy donieść także na siebie i to w ciągu 72 godzin. W określonych przypadkach mamy tez obowiązek poinformowania konkretnej osoby (subskrybenta) o naruszeniu ochrony jej danych.